Wczoraj byłam przez chwilę w raju (papierniczym), 100 rodzajów papieru, muliny i kordonki w normalnych cenach, ozdobne nożyczki, filc, pióra, koraliki, cekiny... Po prostu nie mogłam uwierzyć własnym oczom. I to w centrum Warszawy... wyszłam stamtąd z zadowoloną miną i szczuplejszym portfelem. I papierem w różyczki. A co tam! Wiosna idzie :-)
Jeszcze nie skleiłam mojego poprzedniego haftu, ale obiecuję, że już wkrótce pokażę co z niego wyszło. Między innymi dlatego kupiłam piórka :-)
Pozdrawiam i do następnego postu.
Znam to uczucie, kiedy trafiasz do swojego małego raju:)
OdpowiedzUsuńLubię sobie tak czasem zaszaleć - wtedy się nie ograniczam i na zakupy scrapowe lub hafciarskie wydaję kilka stówek jednorazowo :)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak udane zakupy.:)
OdpowiedzUsuńno raj jak nic :)
OdpowiedzUsuńzakupy zawsze poprawiają humor a jak są robione w raju to aż serce się raduje :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTylko raz robiłam zakupy w dużej pasmanterii i było wspaniale - tyle różnych rzeczy, włóczka i filc - po prostu w każdym kolorze, a na dodatek wszystko na wyciągnięcie ręki, a nie za ladą. Tylko ceny były z kosmosu wzięte :/
OdpowiedzUsuńOj tak, czasem ceny są w takich miejscach kosmiczne. Ale wiadomo, My Kobiety uwielbiamy zakupy :-)
Usuń