nareszcie doszłam do najprzyjemniejszej części mojego haftu, czyli do kolibra. Jest o tyle ciekawy, że są tutaj zarówno pastelowe nici jak i bardzo żywe kolory. Pomimo, że kolibry są najmniejszymi ptakami na świecie moja szybkość wyszywania nie idzie w parze ani z ich szybkością ani z wielkością. Wyczytałam, że potrafią latać do tyłu. Niestety nie spotkamy ich w Polsce, występują tylko w Ameryce. W naszym kraju znajdziemy natomiast ćmę, która swoim wyglądem bardzo przypomina kolibra. Wdzięcznie nazywa się Fruczak gołąbek.
W tej chwili kanwa wygląda tak:
Jak byłam dzieckiem to bardzo zastanawiało mnie co to jest takie latające jak koliber przez zmierzchem. Wiedziałam już wtedy gdzie występują kolibry i nie mogłam dojść co to tak fruwa. W końcu po latach się skapnęłam i nawet udało mi się kilka razy sfotografować Fruczaka gołąbka. Koliber zaczyna nabierać kolorków. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba - ostatnio mam fazę na kolibry.:)
OdpowiedzUsuńZapowiada się pięknie :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że bardzo motywujecie mnie do pracy, dzięki Dziewczyny! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWiele razy widziałam to latające, podobne do kolibra ale, że to gołąbek fruczak, to nie wiedziałam:)) Hafcik pięknie się zapowiada!
OdpowiedzUsuńŚliczny haft! W moim ogrodzie widziałam kiedyś wieczorem ćmy z gatunku zawisaków - zawisają niemal nieruchomo w powietrzu trzepocząc bezszelestnie skrzydłami dokładnie tak jak kolobry, wysuwają długą na ok. 20cm tutkę i piją nektar z kielichów kwiatów - niesamowite wrażenie, jakbyśmy się nagle znaleźli w tropikach :))) Nie wiem czy to był akurat ten fruczak, jak usiadł na ścianie to był wielkości dłoni.
OdpowiedzUsuńPrzepiękny haft..
OdpowiedzUsuńI cudne kolory..